Logowanie
Ostatnio wyróżniony
Ostatnio zarejestrowani
- JosephDum
- ikydyfih
- CharlesKic
- idasaqari
- uzycyfal
Obecnie zalogowany
Artykuły
Bajka o Janku ogrodniku
- Rozmiar czcionki: Większa Mniejsza
- Przeczytano: 1186
- Komentarzy: 3
- Drukuj
Za siódmym lasem, za siódmą górą,
w kraju niewielkim, niezbyt odległym,
mieszkał król, Wielki Bonawentura,
w pięknym pałacu z czerwonej cegły.
Zamek królewski stary, wysoki
pełen był komnat zimnych niezmiernie,
na dachu komin piął się w obłoki
i dymił czasem niemiłosiernie.
Król z żoną i ich cała kraina
oraz doradcy uczeni w prawie
orzekli, że król musi mieć syna,
lecz los niestety inaczej sprawił…
Po latach starań liczne komnaty
ożywił uśmiech Rózi, królewny,
rozjaśnił życie mamy i taty
całej rodziny i wszystkich krewnych.
Różyczka niczym baba drożdżowa,
rosła radosna, choć trochę blada.
Przyszła: władczyni, mądra królowa,
żona któregoś króla - sąsiada.
Trudno się takim skarbem nie chwalić,
lecz jedynaczki ciężki los bywa:
wciąż ją ze strachu w zamku chowali,
i na naukach czas jej upływał.
Z troski król ojciec zatrudnił wiele
nianiek, strażników, służby niemało,
dam dworu, paziów, nauczycielek,
aby królewnie nic się nie stało.
Róża po latach wydoroślała;
piękna i mądra, grzeczna i miła,
lecz nad książkami ciągle ślęczała
i zarządzania wciąż się uczyła.
Królewna jednak po wielu latach
ciągłej nauki, często po nocach,
oraz siedzenia w chłodnych komnatach,
straciła humor i iskry w oczach.
A na dodatek jej śliczna buzia
stała się blada, szara i smutna.
I cóż, że ciągle mądrzała Rózia?
Wiedza dla cery bywa okrutna!
****
A na podzamczu słońce i kwiaty,
wielka fontanna, sady, ogrody…
Pilnował tego Jaś. Niebogaty,
ale solidny ogrodnik młody.
Chwytał co rano konewkę w dłonie,
podlewał kwiaty, przycinał drzewa,
a już najbardziej dbał o jabłonie.
Przemawiał do nich, często im śpiewał.
Każdego lata, każdej jesieni,
tonęła w słońcu dolina cała,
sad się zielenił, jabłkami mienił,
lecz Rózia tego nie oglądała.
Jednak się nie smuć moja dziecino.
Od czego w bajkach są dobre wróżki?
Tym razem także troski przeminą.
Uwierzmy tylko w moc wróżki różdżki
co dnia pewnego chyżo sprawiła,
że ptaszek wleciał do tej komnaty,
w której się właśnie Rózia uczyła
i siadł na rąbku królewskiej szaty.
„Otworzę okno, wypuszczę ptaka”
Jak pomyślała tak też zrobiła.
A tam za oknem pogoda taka!
Zza muru płynie piosenka miła…
Zaciekawiło Rózię niezmiernie,
kto pośród grządek radośnie śpiewa.
Zaplanowała wypad misternie
po pniu wielkiego starego drzewa.
Potem do sadu przez wyrwę w murze.
A tam tak pięknie, tak kolorowo!
Z boku fontanna, goździki, róże,
malwy pod murem kwitną różowo.
Gdy Jaś zobaczył królewnę Rózię,
i kiedy spojrzał w jej smutne oczy,
choć ujrzał bladą, lecz śliczną buzię,
zachwycił Janka uśmiech uroczy.
Ogrodnik gościł miłą dziewuszkę
pośród kwitnących pięknie jabłoni.
Częstował gruszką oraz jabłuszkiem,
ukradkiem dotknął jej małej dłoni…
Gdzie dwoje młodych, jabłoni kwiecie
łatwo o miłość i o dusz alians.
Lecz król! Nie zgodzi się nigdy w świecie
na taki związek! Taki mezalians!
Lecz nie na darmo Różę uczono
i marketingu, i zarządzania.
Postanowiła że będzie żoną,
nie królewicza, lecz właśnie Jana.
Przekonywała ojca uparcie,
że ciężka praca ma wielką przyszłość,
że nie należy skreślać na starcie,
że trzeba stawiać na sadownictwo!
Że królewicze z krajów sąsiednich
do pięt Jankowi nie dorastają!
Leniwi, głupi, próżni i wredni,
na królów całkiem się nie nadają!
I jak domyśleć się można łatwo,
niebawem ślub był Rózi i Jana.
Los ich obdarzył dość liczną dziatwą
i urodzajem. Rzecz niesłychana.
Od zdrowych jabłek wrócił rumieniec
na buzi młodej królowej Róży,
zamek otoczył jabłoni wieniec,
urodzaj jabłek był zwykle duży.
Po latach wielu słuch o pałacu
i o królewnie dawno zaginął,
lecz zasłynęła w krąg Jana praca
i smak owoców jego zasłynął.
Przetrwały sady i jabłka słodkie,
bo ogrodnikiem był co się zowie.
Każdy wszak lubi zapach szarlotki,
a kto je jabłka, ma końskie zdrowie.
Ewa Jowik
16.01.2016 r.