Logowanie

Ostatnio wyróżniony

powierzam ci
Poezja
powierzam ci kawałek siebie posmakuj słowa przela...
Więcej

Ostatnio zarejestrowani

  • JosephDum
  • ikydyfih
  • CharlesKic
  • idasaqari
  • uzycyfal

Obecnie zalogowany

  • Start
    Start Tutaj znajdziesz wszystkie wpisy dostępne na stronie.
  • Kategorie
    Kategorie Wyświetla listę kategorii tego bloga.
  • Tagi
    Tagi Wyświetla listę słów kluczowych, które zostały wykorzystane na blogu.
  • Blogerzy
    Blogerzy Wyszukaj ulubionego blogera na stronie.
  • Wpisy Zespołu
    Wpisy Zespołu Wyszukaj ulubiony zespół.
  • Archiwum
    Archiwum Zawiera listę wpisów, które zostały utworzone wcześniej.
  • Login
    Login Formularz logowania

Kanada 1990 (2)

Dodane przez w w Proza
  • Rozmiar czcionki: Większa Mniejsza
  • Przeczytano: 349
  • Komentarzy: 4
  • Drukuj

Był środek upalnego lata w Kanadzie. Wówczas nie znano pojęcia tzw. ocieplenia klimatycznego jak dzisiaj. Oznacza to w tym kraju ekstremalne temperatury minusowe w zimie i plusowe w lecie. 
To tego dochodzi bardzo niska wilgotność powietrza sięgająca do 90 procent nasycenia - a to są warunki panujące na pustyniach, zabójcze dla organizmu ludzkiego. 

Farma była o l b r z y m i a. 

- Macie się poruszać jedynie w obrębie farmy. Nie wolno wam się oddalać absolutnie poza jej teren. Farmer ryzykuje wysoką karą pieniężną, zatrudniając was bez pozwolenia o pracę- pouczał mnie brat. 

Po noclegu w dostarczonych nam namiotach przez brata, traktor wraz z przyczepką zawiózł nas na pole truskawek. Nie znałem wcale młodziutkich robotnic, które jechały z nami. Ja miałem równo 44 lata. 
Otrzymaliśmy karty na szyjach, które właściciel farmy dziurkował, po każdej turze na akord. 
Koszyki czyli łubianki, zawierały dwanaście podwójnych kratek na długość i po dwie na szerokość. 

- Uważaj Jurek. Facet to tyran i stale kłóci się ze swoją żoną, która nas dozoruje. 

Nie skomentowałem tego, bo po co? Ale wkrótce silne kopnięcie w moją łubiankę butem uzmysłowiło mi ten fakt. Rozumiałem piąte przez dziesiąte z jego wrzasków. Uznał , że kontrola żony była pobieżna i mam za małe truskawki w swoim koszyku. A właśnie takie żona zaakceptowała jako dobre. 


Przerwa na lunch. Pod drzewem właściciel postawił d o s ł o w n i e jedno pełne wiadro wody. 
Gdyby nie brat, który co dwa dni przywoził nam pełne torby prowiantu, musiałbym w ten sposób się żywić. 
Po kilku dniach morderczej pracy, idąc spacerkiem po farmie, zauważyłem, że właściciel w masce gazowej na twarzy, rozpyla niedaleko od nas jakąś substancję. Nie skojarzyłem ze zmęczenia faktu, że to było niedaleko naszych namiotów i że my takich masek nie mamy. 
Na weekendy brat odbierał nas z farmy i mieliśmy wolne. Aż do następnego poniedziałku. 

Przypadkowo zaobserwowałem w sklepie miejskim, że pojedyncza kratka koszyka truskawek kosztuje cztery dolary. A my dostawaliśmy za cały koszyk po sześćdziesiąt centów.

 

Jerzy

17. 08. 2017

foto własne

I kiedy wszyscy tak cudnie chrapiecie
A nocka mglista wasze ciała tuli
o drugiej w nocy luli Wam tu luli
Sami nie wicie kiedy wnet umrzecie
Czy będzie ranek czy to będzie nagle
Kiedy skowronki wam też zaśpiewają
I kiedy przyjdzie do Was boży anioł
Nie wiecie pory wkrótce się dowiecie

Jurek
Ostatnie wpisy Autora
Komentarze nie są dostępne publicznie. Proszę się najpierw zalogować , by zobaczyć / dodać komentarz.